Total War: ROME II – Empire Divided. Recenzja Arroyo

Imperium Podzielone – tak zwie się najnowszy dodatek do Total War: ROME II. Przenosi nas do drugiej połowy III wieku, gdy Cesarstwo Rzymskie rozpadało się na mniejsze części w wyniku ciągłych mordów politycznych, inwazji barbarzyńców (m.in. Alamanów) czy Sasanidów. Jednym ze skrawków rozdrobnionego Cesarstwa rządzi Aurelian, który postanawia zjednoczyć staczający się kraj. Lecz oprócz przyszłego władcy Imperium Romanum możemy też zagrać po stronie innych pretendentów – Zenobii, Tetricusa I – albo wrogów największego ówcześnie państwa. Czy twórcom opłaciło się ofiarowanie drugiej młodości tej grze?

 

Początki bywają trudne

Do wyboru dostajemy jedną z dziesięciu nacji: Rzym Aureliana, Cesarstwo Galijskie, Palmyrę, Persję Sasanidów, Armenię, Sasów, Gotów, Markomanów, Alanów i Kaledonów. Mój padł na króla królów Persji. Warto zwrócić uwagę na to, jak wygląda kwestia początku kampanii dla wszystkich frakcji. Często przeważają poziomy trudny i normalny. Pierwszą rzeczą, która mnie zraziła, to intro, którego właściwie nie ma. Zamiast niego po prostu skopiowano wstęp z Imperatora Augusta. Czyżby nie chciało się twórcom dodatku wysilić nad zrobieniem odpowiedniego wprowadzenia do rozgrywki i po prostu wrzucili to, co już było?

Na Ahuramazdę, chyba włączyłem nie tę kampanię…

 

Szach… Szachów?

Sama mapa kampanii to nadal to samo, co w Imperatorze Auguście, lecz tym razem mamy do czynienia z ogromną ilością frakcji rzymskich. Jednakże różnią się u nich co niektóre jednostki, co już jest plusem. Przypominam, że Rzym w III wieku władał ogromnymi połaciami ziemi. Bez względu na to, musiałem skupić się na własnej kampanii. Nie było łatwo, patrząc na tłumaczenie ,,króla królów”, które postanowili przełożyć na naszą rodzimą mowę jako „szach szachów”… Polska wersja dodatku jest kiepska pod względem językowym .

Grając, skupiłem się przede wszystkim na rozwoju państwa, rozbudowując go i przygotowując do wojny – wtedy też zaciekawiłem się wprowadzonymi zmianami.

 

Attyla tuż, tuż

Zmiany te były dość znaczne, począwszy od samej warstwy kart jednostek przez nowe budynki i efekty (jak zarazy czy „bandytyzm”), a skończywszy na polityce wewnętrznej (o tym prawie na końcu). Wygląd grafik 2D oddziałów przykuł moją uwagę już przy wybraniu jednej z armii. Moim zdaniem to DLC zdeklasowało wszelkie inne części i dodatki do nich (poza Warhammerami) pod względem prezentacji kart oddziałów. Nie dość, że są czytelne, to na dodatek nie wyglądają już jak odbicie postaci z waz antycznych.

Bitne oddziały królowej Zenobii ruszają na wojnę

Po raz pierwszy w Total War: ROME II mamy do czynienia również z higieną i religią. Czyżby zatem twórcy kierowali się następną częścią z cyklu? Dokładnie tak – tym razem jednak brak dbania o higienę miasta i zapełnianie go brudem może doprowadzić do wybuchu zarazy, zmniejszenia ładu publicznego, bądź innych równie nieprzyjemnych kar. Warto dodać, że budynki z tej gałęzi działają tylko na dany region, a więc różnią się na minus od Total War: ATTILA, gdzie budynki sanitarne wpływały także na całe prowincje. Religia z kolei działa następująco: mamy do wyboru trzy różne kulty wyznaniowe, bądź własne świątynie. Pierwsze z nich funkcjonują na następującej zasadzie: otrzymujemy budynek „zgromadzenie religijne”, który sam w sobie nie kosztuje nic, podobnie jak jego rozwinięcia. Mamy do wyboru Zgromadzenie Mitrajskie, Manichejskie i Chrześcijańskie. Każde daje nam bonusy, ale i również kary. Co gorsza, oddziałują na cały kraj, a ich zburzenie kosztuje nas pieniądze. I tak drugi poziom budynku przy wyburzaniu zabiera nam 1000 sztuk złota ze skarbca, trzeci dwa tysiące, a czwarty aż 4000 denarów. Postanowiłem w Ktezyfonie, stolicy Imperium Sasanidów, wybudować dzielnicę Manichejską, by utrzymywać higienę na dobrym poziomie. I wszystko szło dobrze, dopóki nie doświadczyłem kolejnego minusu – wzrastających cen jednostek, przez które zaczęło mi z czasem brakować środków na powiększanie stanu mojego wojska. Tworzenie kolejnych hufców kosztowało mnie coraz więcej i nagle za jeden oddział katafraktów musiałem płacić 1200. I o ile początkowo mogłoby mi pomóc budowanie ośrodków kultu, to jednak później coraz bardziej to irytowało. Mam wrażenie, że twórcy nie przemyśleli tego, co wprowadzili do gry.

Ile mam zapłacić za zburzenie tej bezsensownej budowli?!

 

Bandyci, ci przeklęci bandyci.

Ta nowa mechanika trochę utrudnia rozgrywkę. Trzeba dbać o niski poziom tego wskaźnika, gdyż nadwyżka bandytyzmu może doprowadzić do spadku żywności bądź dochodu z danej prowincji, w konkretnej turze. Należy zatem pozostawić sobie jakąś armię i budować konstrukcje, które zmniejszą poziom bandytyzmu. Lecz czy to na długo powstrzyma zapędy rozbójników? Nie bardzo – im więcej regionów znajduje się w posiadaniu gracza, tym wyższy wskaźnik. Oczywiście ilość osad jest proporcjonalna do ujemnego wpływu na ten wskaźnik. Trochę dziwnie to zabrzmi, aczkolwiek uważam, że takie utrudnienie jest dobre. Przy mojej kampanii Sasanidami udało mi się doprowadzić do takiego poziomu bandytyzmu, że ciągle zabierało mi żywność i przychody z tej prowincji.

Moja piękna Mezopotamia…

 

Heroiczne frakcje

Termin ten określa frakcje, które mają dodatkowe cele do wykonania, by zakończyć kampanię. Ponadto przywódcy takich państw nie mogą zginąć w boju (zostają potraktowani jako ranni i mogą z czasem wrócić do gry) i mają własne dylematy. Trochę to przypomina kampanię Imperatora Augusta – tam również głównodowodzący nie mógł polec w trakcie bitwy i wracał nagle po paru turach, by znów siać zniszczenie. Frakcji tych jest pięć – Rzym Aureliana, Galijscy Rzymianie Tetrykusa, Palmyra Zenobii, Goci Cannabaudesa i Sasanidzi Hormizda. I pierwsza rzecz, jaka mi się nie podoba, to fakt, że nie można było tej innowacji rozciągnąć na resztę frakcji. Widać tu kolejne niedopracowanie, bądź brak chęci twórców. Druga wada jest widoczna, gdy prowadzi się wojnę jedną z heroicznych frakcji z inną, bądź frakcją „nie-heroiczną” z „heroiczną”. Możemy zobaczyć, jak wrogi wódz ginie na polu bitwy, ale w kontekście kampanii to ułuda – za kilka tur powraca i ponownie działa na froncie. Nie uważam ,,heroizmu” za aż tak zły pomysł, lecz mógłby zostać usprawniony – przywódca byłby coraz trudniejszy do zabicia wraz z rozwojem poziomu, a jego śmierć byłaby ostateczna.

Dodam, że zauważyłem pewien brak logiki w stwierdzeniu twórców, że nie da się pozbawić życia głównej postaci heroicznej nacji w boju. Zapomnieli oni wspomnieć, że i śmierć z ręki szpiega jest niemożliwa…

 

I Ty, Brutusie, przeciwko mnie?

Wraz z płatnym dodatkiem nadchodzi darmowe rozszerzenie. Power and Politics zmienia kilka aspektów rozgrywki. O darmowej zawartości wspominam z tego powodu, że dodatek wymagał ode mnie pobrania również Free LC. Zaczniemy od polityki wewnętrznej, bo to tutaj się najwięcej zmieniło.

Wcześniej działania polityczne ograniczały się do zbierania poparcia (gravitas) poprzez zwiększanie rangi państwowej swojego władcy oraz członków jego rodu, zabijanie przedstawicieli obcych opcji politycznych, adoptowanie członków innych ugrupowań, szarganie opinii o danym polityku oraz zajmowanie się sprawami matrymonialnymi. Dodatek ten z kolei pozwala naszym postaciom na defraudację pieniędzy, wysyłanie ich w celach dyplomatycznych (zwiększenie/zepsucie stosunków), gospodarczych (poprawa żywności w prowincji) i rozrywkowych (organizowanie igrzysk). Oczywiście szanse powodzenia misji są losowe. Jeśli chcemy zwiększyć ilość mężów stanu, to i to nie jest dla nas już problemem. Wystarczy wejść w zakładkę „Najmij męża stanu” i zwerbować kandydata. Należy jednak pamiętać, że wybór członka naszego rodu zmniejsza nasze wpływy w radzie.

Chcecie zabawić się w Sullę? Nie ma problemu, teraz można dokonać czystki wśród członków przeciwnego rodu, zwiększyć jego poparcie, a nawet sprowokować przeciwnika do wojny domowej i zaanektowania jego ziem siłą przez władającą stronę. Oczywiście każdy z czynów ma swoją cenę i lepiej jest pomyśleć, co się czyni, nim zacznie się bawić w dyktatora. Ważną zmianą jest możliwość zmiany ustroju państwa – nazwy są różne, każda wymaga jednak pieniędzy, bądź odpowiedniego poziomu paska Imperium. Każdy z ustrojów ma swoje bonusy, na przykład zwiększenie ładu publicznego, czy też lojalności innych stronnictw. Ponadto można wybrać nowy edykt, który zwiększa poparcie stronnictwa wewnętrznego, które włada daną prowincją.

 

Lecz to nie koniec zmian. Ktoś oburzał się na brak drzewka rozwoju postaci i bardzo wkurzającą encyklopedię gry? Można powiedzieć, że twórcy poszli w kierunku swojego następnego tworu – Total War: ATTILA. Nasi dowódcy oraz agenci posiadają teraz własne drzewka rozwoju, są one czytelne i w końcu nie trzeba bawić się w zgadywanie „Jakie bonusy odblokowuje ta cecha?”.

Encyklopedia została przeniesiona na stronę internetową, a kliknięcie prawym przyciskiem myszy na jednostkę i budowlę otwiera nam taką wersję tego poradnika, która nie czerpie zbyt wiele mocy z wnętrza naszego komputera. Co prawda jedyną wadą tej wersji encyklopedii jest brak możliwości przełączania się między jednostkami naszych frakcji, a innych (podobnie jak budowli), aczkolwiek moim zdaniem nie zaważa to aż tak na ocenie tego darmowego dodatku, który jest w mojej opinii bardzo dobry.

Rozwój dyktatora Lucjusza Libo.

 

Nadal jednak brakuje mi darmowej frakcji w stylu Numidii, Saby, bądź Meroe, ale to, co zrobili twórcy, jest w miarę dopracowane i widać, że się do tego przyłożyli.

 

Bitwy

Czyli to, co tygryski kochają najbardziej w Total War. Poprzednio można było tylko grać na frakcjach z głównej kampanii oraz wybrać mapę z dodatków. Teraz twórcy postanowili podzielić państwami według kampanii. I tak w podstawce mamy wszystkie 32 nacje, jakimi można grać na głównej kampanii, dostajemy też 6 pul odpowiadających kampaniom. Co prawda kwestia balansu między państwami z Hannibala u Bram, czy Imperatora Augusta, jest dyskusyjna, ale miłym gestem od Creative Assembly było rozwinięcie multiplayer pod tym kątem.

Jak jednak ma się sprawa balansu w DLC Empire Divided? Ciężko mi stwierdzić, ponieważ nie miałem okazji dotychczas pograć na trybie wieloosobowym zawartymi w tym dodatku nacjami.

 

Horda włóczników i górali, rzymscy pikinierzy w Germanii, nieudolny zjednoczyciel i brzuchomówcy.

Lecz poza samą nieudaną mechaniką religii oraz brakiem intra kampanii to wiele się nie zmienia. Nawet te DLC powiela błędy z Attyli. Zacznijmy od braku zmian – w polskiej wersji językowej nadal postaci nie poruszają ustami i ma się wrażenie, że wszyscy są brzuchomówcami. Ponadto AI nadal często opuszcza miasta, bądź próbuje wyciągnąć nasze oddziały z siedlisk bez konkretnej strategii. Co gorsza, twórcy postanowili zdublować wadę z Total War: ATTILA – wróg bierze często jednostki włóczników i tym razem bardzo lekką piechotę, czyli górali. Tak przynajmniej miałem przy grze Sasanidami. Później postanowiłem zmierzyć się z wrogami Imperium jako Tetrykus. Wszystko było ok, gdy nagle wpadła na mnie armia Alemanów ze spamem falangitów. Minęły cztery lata od wyjścia tamtej produkcji, a developerzy zamiast poprawić błędy, to zostawili je na pastwę losu i dorzucili nowe…

Doliczmy do tego naszego Aureliana, który w rękach sztucznej inteligencji okazuje się być nieudolnym władcą, często eliminowanym przez zastępy Gotów.

To jeszcze nic – zapewne ktoś już widział u Sasów pikinierów, prawda? Już pomijając to, że część jednostek w ogóle nie pasuje historycznie do III wieku, to byłem zdziwiony, jak wydałem rozkaz temu oddziałowi – można było usłyszeć głosy Rzymian. Czy nie można było uniknąć tak głupiej niedoróbki? Oczywiście, że tak, lecz najwidoczniej twórcom się nawet nie chciało…

 

I z takimi armiami przychodzi mi walczyć.

 

Podsumowanie

Takie jest właśnie Empire Divided. Dodatek z nowym okresem historycznym, nowymi postaciami, frakcjami i kolejnymi wielkimi starciami. Zwiększenie poziomu trudności przez wewnętrzne spory rodem z uniwersum Gry o Tron, ilości frakcji na multiplayer oraz bandytyzm. Niestety totalnie zabite przez kiepskie AI i jego niemal bezużytecznie ułożone armie. Razi w oczy niedopracowanie – brak intra, czy takie wpadki jak głosy Rzymian u germańskich pikinierów, ahistoryczność jednostek oraz wręcz bezsensowna ścieżka budynków związana z kultami religijnymi. Produkt o niebo lepszy od Imperatora Augusta, lecz nie mający podejścia do Cezara w Galii czy Hannibala u Bram. Czy warto kupić za tą cenę? To już kwestia dyskusyjna, do której wolę się nie odwoływać.

Zalety:

-Nowe karty jednostek, przejrzyste i czytelne

-Rozwinięcie mechaniki higieny

-Rozbudowana polityka wewnętrzna

-Bandytyzm

-Ciekawe historie głównych bohaterów

-Nowy, nie będący wcześniej w Total Warach, okres historyczny

-Dopieszczenie trybu multiplayer

 

Wady:

– Nowe mechaniki są i tak krokiem w tył w stosunku do Attyli, nie wpływają na inne kampanie

-Nieprzemyślany system kultów religijnych

-Nazwy i wygląd co niektórych jednostek

-Niedopracowanie produktu

-Nadal kiepska sztuczna inteligencja

 

Ocena końcowa: 7/10

  • author image
    lis 24, 2017 @ 9:22 am

    Fajna recenzja.
    Czy power i politics działa na całą gre czy tylko na nowe DLC, jesli nie to czy trzeba kupować to DLC zeby dostac FLC?

  • author image
    Arroyo Odpowiedz
    lis 24, 2017 @ 9:57 am

    Działa na całą grę i nie trzeba kupować Empire Divided do posiadania tego FLC.

  • author image
    lis 24, 2017 @ 11:24 am

    dzieki

Reklama

Twoje miejsce na reklame

Latest Comments

  • author image
    paul says:
    Optymalizacja gry lepsza niż w Attilli, cena na dziś ~58 zł w promo steam, można kupić....
  • author image
    mariusz pelson says:
    jak grac w ten dodatek...
  • author image
    WIngut says:
    tak było, nie zmyślam!...
  • author image
    Paweł says:
    Fantastyczny pomysł. A tak na poważnie - istnieje możliwość wyłączenia tego i bezpośredniego...
  • author image
    Iźka says:
    Witam, osobiście zupełnie zgadzam się z Twoim tekstem !...

Latest Posts