Recenzja

06.07.2006 r., 12:58

Alexander: Total War to nowy, drugi już, oficjalny dodatek do Rome: Total War. Tytuł ten ma od dawna ugruntowaną pozycję w świecie elektronicznej rozrywki, a także wielu fanów, miłośników i maniaków czekających na kolejną pożywkę, nie mówiąc już o tych, którzy sami modyfikują grę.

Jest to dodatek wydany 19 czerwca 2006 roku jedynie w formie pakietu przeznaczonego do ściągnięcia przez Internet, oczywiście za odpowiednią opłatą, a więc nie można znaleźć go w żadnym sklepie na CD czy DVD z wyjątkiem ekskluzywnego wydania całej serii – Total War Eras, gdzie stanowi szczególny rarytas dla wielbicieli serii. Cena Aleksandra wynosi 8.50 funtów brytyjskich w wersji jednorazowego ściągnięcia lub trochę więcej za dodatkowe kopie przetrzymywane na życzenie kupującego na serwerze wydawcy. Podczas instalowania Aleksandra można wybrać język angielski, francuski, niemiecki, włoski lub hiszpański, taki, w jakim stworzona jest oficjalna strona gry; nie ma niestety polskiego do zlokalizowanej wersji, ale tu pragnę uspokoić wszystkich polskich fanów mających rodzimą wersję językową, że dodatek będzie chodzić na naszej wersji, niemniej jednak trzeba zainstalować odpowiednio patch 1.5 dla komputerów, gdzie zainstalowany jest Rome lub 1.6, gdy zainstalowany jest dodatek Barbarian Invasion.

Alexander zgodnie z tytułem cofa nas z podstawowej wersji gry, która zaczyna się w 270 r. p.n.e., do momentu, w którym nie żyje już Król Filip II, a jego syn Aleksander obejmuje władzę. Początkowo, w kampanii trwającej 100 tur (bez podziału na lata czy miesiące), mamy dwa miasta: Pellę oraz Ateny, którym od początku i tylko na początku, grozi bunt, o ile nie wybudujemy posiadłości rządcy już w pierwszych turach lub nie będziemy odpowiednio manipulować podatkami i rozrywką dla ludu greckiego. Jednak i to trzeba robić ostrożnie, bo fundusze pozostawione do naszej dyspozycji w skarbcu to zaledwie 10 000 denarów, których starcza na krótko i raczej na rekrutację nowych jednostek własnych bądź najemników, bo na rozbudowę państwa raczej nie ma czasu. Gracz dostaje początkowo trzy armie: jedna dość mocna na czele z Aleksandrem i dwie mniejsze, a także po kilka jednostek w początkowych miastach. Jedna z armii, prowadzona przez generała (ale nie Aleksandra), znajduje się na terenie Imperium Perskiego, niedaleko Hellespontu, dwie pozostałe w Macedonii, którą otaczają plemiona barbarzyńców: Illirów i Scytów, z którymi od początku prowadzimy wojnę. Zresztą wojna to znak tych czasów i tego dodatku. Nie ma miejsca na dyplomację – dyplomaci zostali usunięci, jak twierdzą twórcy – rozwój wydarzeń między Persją a Macedonią nie pozwalał już na żadną dyplomację, wojna była koniecznością. Jednak, jak wiemy z historii, król Dariusz proponował Aleksandrowi rozejm po bitwie pod Issos i upadku Tyru, ten jednak go odrzucił. Tu takiej możliwości nie ma, co z punktu widzenia krótkiego czasu, w jakim mamy wykonać misję podbicia trzydziestu prowincji i tak byłoby bezcelowe. Co więcej, nie możemy grać Imperium Perskim ani Barbarzyńcami, do dyspozycji mamy tylko Aleksandra i jego dzielną armię, która rzeczywiście ma szanse stać się właśnie taką, ponieważ nie ma zbyt dużo czasu na werbowanie nowych jednostek, przynajmniej na początku, a i przeszkalanie może nie wypalić od razu. Krótka kampania zmusza gracza do szybkiego reagowania na to, co dzieje się na mapie strategicznej i do kolejnych podbojów nawet za cenę wyeksploatowania wojska. Owszem, zdarzają się momenty, że można na jedną turę przystanąć i przeszkolić wojsko, które ma spore szanse na zostanie weteranami idąc od miasta do miasta i kosząc wszystko, co się rusza po drodze. Ten element gry wydaje się mało zbieżny z ówczesną rzeczywistością i tym, że Aleksander potrafił być wielkoduszny, a gdzieniegdzie witano go jako wybawiciela z perskiej niewoli. Jak pisałem wcześniej, nie ma czasu na rozbudowę własnego państwa w sensie prosperity gospodarczo-kulturalnej, dlatego też idąc i podbijając perskie terytorium należy wycinać miasta wroga, co zapewni względny spokój na tyłach, bo przecież nie potrzeba nam buntów za plecami, a i dopływ gotówki na kolejne rekrutacje, ewentualnie budowę świątyń, aby uspokoić nieco podbite ludy i zapewnić tym, którzy przeżyli jakąś strawę duchową.

Creative Assembly postarało się też o nowe jednostki w grze. Armia Aleksandra składa się głównie z hoplitów, których można rekrutować we własnych miastach, a także pozyskiwać jako najemników i tu ciekawostka – jednostka werbowana i wynajmowana jest taka sama. Przypomina to trochę Comitatenses z Barbarian Invasion, lecz tam mieli najemnicy inny kolor stroju, a tu nawet taki sam jak rodzime wojsko, aczkolwiek ubiór ten jest dość efektowny. Szkieletem Macedończyków są jednak Falangiści z włóczniami-sarissami długości ponad 4 metrów (hoplici mają krótsze); przypominają falangistów z podstawowej wersji gry. Aleksander dysponuje jeszcze oszczepnikami (brak łuczników, można ich tylko werbować jako najemników – znanych z Rome kreteńskich łuczników, a także procarzy). Występują również Hypaspiści – rodzaj raczej lekkiej piechoty posługującej się rzucanymi oszczepami przed walką wręcz, dobrzy na flankach, jak i do walki z rydwanami i słoniami, no i oczywiście sam smak to kawaleria macedońska Companion Cavarly, którzy towarzyszą Aleksandrowi i innym naszym generałom, bo tu jak i we wcześniejszych odsłonach gry możemy adoptować generałów do rodziny. Companion, czyli Hetairoi, mogą być werbowani jako najemnicy bądź trenowani w miastach, ale na najwyższym poziomie stajni. Barbarzyńcy mają lekko zmodyfikowane jednostki z Rome, natomiast Persowie dysponują pewną gamą nowych wojaków, w tym słynnych Nieśmiertelnych, którzy jednak nie są aż tak straszni dla Macedończyków.

Generalnie można stwierdzić, że trudny jest zasadniczo sam początek, kiedy to trzeba szybko przemieścić się do Persji, ponieważ flota perska buszuje na morzach i niszczy nasze skromne stateczki, gotowe jedynie do tego, by przeprawić Aleksandra na drugą stronę, czyli w okolice Halikarnasu, i tu uwaga – raczej nie można zwlekać, bo już w trzeciej, czwartej turze nasza flota może zostać zatopiona i będąc na minusie finansowym może okazać się, że to koniec gry, bo nie ma funduszy na nową flotę i przeprawa jest niemożliwa. Również trzeba uważać, by Aleksander nie padł w boju, ponieważ to oznacza przegraną – koniec gry!

Dodatek zawiera 6 bitew historycznych i rozwiniętą formę rozgrywki wieloosobowej. Bitwy nie są jednak dostępne na samym początku gry, tylko otwierają się sukcesywnie, kiedy wygra się pierwszą rodzi się nowe zadanie, czyli kolejna bitwa z narracją aktora Briana Blesseda.

Całość, moim zdaniem, można ocenić pozytywnie, biorąc pod uwagę, że i tak trwa oczekiwanie na Medievala II, a to jest tylko dodatek (mała pożywka dla niecierpliwych) lub, jak kto woli, płatny mod. Zależy również od ustawienia poziomu trudności gry, czy kampania będzie wciągająca, zaskakująca i zmuszająca do uważnego toczenia bitew bez większych własnych strat, czy przerodzi się w nudną ścieżkę pacyfikacji Persji.

 

Autor: JacuĹ

Nasze Media Społecznościowe

Reklama

zapraszamy do współpracy.

YouTube Total War

Kanały YouTube

Oficjalni Partnerzy

Reklama





Ostatnie Posty