Kilka słów o tym jak pamiętamy Napoleona.
Empire: Total War wykorzystał nowy silnik – Warscape. Był on nader niedopracowany i działał bardzo różnie, ale już kolejna część na tym silniku pod tym względem działała bez zarzutu. Jak sam tytuł sugerował poruszała ona czasy napoleońskie, czyli bezpośrednio kontynuowała Empire, choć kampanii nie można było przenieść pomiędzy grami. Rejonem działań stałą się sama Europa, przez co straciliśmy smaczek toczenia wielkich bitew morskich w koloniach i same wojny kolonialne. Sprawiało to wrażenie, że gracze dostali samodzielny dodatek w kształcie nowej gry, co w oczach niektórych była zwykła herezja. Unikając kontrowersyjnych zdań, przejdę do dalszej części.
To co może urzekać graczy, to przede wszystkim różne kampanie, zapoznającymi gracza z historią życia Napoleona. Poczynając od narodzin legendy w kampanii włoskiej, przez zapomnianą trochę kampanie egipską, po całe pasmo sukcesów od 1805 roku z kolejnymi koalicjami, a kończąc na bitwie pod Waterloo. Niby mało, ale wciąż pozostają graczowi jeszcze dwie. W jednej możemy pokierować Wielką Brytanią, Prusami, Habsburgami bądź Rosją i pokonać Napoleona, w drugiej uwikłamy się w długie boje na Półwyspie Iberyjskim. Na tle serii grę wyróżnia brak swobodnej, długiej kampanii, w którą możemy grać do końca świata. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć tradycyjnych dla serii bitew historycznych, a tych jak wiemy w czasach Napoleona było doprawdy wiele.
Nie da się ukryć, że Napoleon jest jak dotąd grą z najmniejszą ilością grywalnych frakcji w historii serii. Za to miał dwie bardzo duże zalety, przede wszystkim możliwość rozgrywania kampanii wieloosobowej dla dwóch graczy z „ręcznym” rozstrzyganiem bitew zaś w trybie jednoosobowej kampanii można było rozegrać grę w trybie wizytacji, czyli dla podwyższenia poprzeczki i grywania prawdziwie epickich starć zapraszaliśmy nieznajomą osobę z sieci. Nie ukrywajmy, nie jedna osoba pluła sobie potem w brodę, doznając popisowej klęski.
Naoleon po raz pierwszy umożliwił grę multiplayer w kampanii z ręcznie rozgrywanymi bitwami. A nawet rozgrywanie samych bitew w kampanii pojedynczego gracza w trybie multi.
Tak jak Empire, Napoleon nie doczekał się sporego dodatku (vide Barbarian Invasion czy Kingdoms), za to małych paczek z jednostkami i kampanią, więc jedyną drogą do odświeżenia gry stało się sięgnięcie po modyfikacje.
Dla mnie wyznacznikiem siły społeczności jest jej siła twórcza, a ta po czasach Rome I i Medieval II, która została ograniczona modą zapoczątkowaną przez Empire. Stąd nie uraczymy zbyt dużej ilości świetnych modów, map itp. LME to jeden z lepszych. Kilka kampanii z epoki, dodatkowe państwa, sporo możliwości podrasowania pola bitwy oraz… grywalne Księstwo Warszawskie. Szczerze zachęcam do wypróbowania Napoleonic: Total War III, poprzednie odsłony ukazywały się na Medieval I i Rome I, zbierając bardzo przychylne opinie. Za to powstało całkiem sporo malutkich modyfikacji podkręcających tekstury i wygląd pola walki: dźwięki, dymy, krajobraz.
To właśnie fajnie odwzorowane pole bitwy, takie drobne rzeczy, to chyba one budują ten szczególny rodzaj klimatu, który jednak przyciągnął graczy i trzyma do dziś (najłatwiej się o tym przekonać na Sobotach z Napoleonem). Nie można tutaj zapominać o bitwach morskich, innowacji z Empire, które choć przez wielu nielubiane, to znalazły swoich wielbicieli nie tylko wśród miłośników morza i żagli. Epickość tych starć sprawia, że człek woli przyglądać się polu (morzu?) bitwy niźli skupić się na dowodzeniu.