15-lecie serii Total War – Empire

Dla jednych był to przełom, dla innych katorga. Niewątpliwie Empire wiele zmienił, choć kilka lat temu nie było pewności czy na dobre.

W czasach gdy niepodzielnie rządził Medieval II a wraz z nim dodatek Kingdoms lub jak kto woli Królestwa, a mody rozwijały się w ogromnym tempie, każdy spodziewał się nadejścia zupełnie nowej odsłony przenoszącej nas w inne czasy historyczne. Wielu z nas (w tym ja) uważało że po świetnym i wciąż pozostającym w pamięci Rome I nadszedł czas na odświeżenie czasów starożytnych i powrót do Wiecznego Miasta. Typy były różne, od wspomnianego Rome II aż po Chiny czy też XVII wiek. W końcu nasze spekulacje zostały ucięte i twórcy zapowiedzieli w 2008 roku Empire – grę która miała nas przenieść w czasy XVIII wiecznej Europy oraz dominacji kolonialnych potęg. Początkowo przyjmowałem tę wieść chłodno no bo dla nas Polaków te czasy nie były zbyt hmmm… fortunne. Nawet nie spodziewałem się że RON będzie grywalną frakcją, ale kiedy CA potwierdziło że będzie można toczyć boje o nasze kresy to i ochota we mnie wstąpiła większa. Potem nadeszły filmiki z przedstawiające mechanikę gry, Boże jak mi się to wtedy podobało i jak bardzo nie mogłem się doczekać to moje, a na tamte czasy grafika wręcz powalała. Do tego dorzucono oddzielne animacje dla oddziałów walczących w zwarciu, tak że wyglądało to naturalnie a i sceny śmierci były zróżnicowane a fizyka gry poprawiona. Radość radością… ale na ziemie kazały zejść myśli ,,Przecież to będzie miało wymagania z kosmosu” lub też inne bardziej dosadne. Z dnia na dzień gra nabierała kształtów i wypłynęły też pierwsze niepokoje związane np. z RON gdzie husaria w dłoniach dzierżyła… włócznie przez co na forum podniosła się wrzawa i wręcz chciano bojkotować produkt. Osobiście niezrażony, lub też zauroczony nowym silnikiem i okresem historycznym, zamówiłem grę w pre-orderze.

Międzyczasem wyszło demo (!) gry gdzie każdy mógł sobie przejść misję z samouczka. Demo oczywiście ściągnąłem i po prostu mnie olśniło – to odwzorowanie jednostek, dym, huk wystrzałów i sceny walki! Wszystko to nakładało się na obraz coraz większej niecierpliwości. Wracając do czysto technicznych spraw to oprócz zupełnie nowego silnika zaimplementowanego w grze, zostaliśmy skazani jednocześnie na posiadanie (wtedy diabelskiej) platformy Steam – co było jasnym znakiem że nadchodzi nowa era dla serii Total War. Nie przedłużając, nadszedł marzec 2009 roku i premiera gry, kurier dotarł do mnie chwilę popołudniu i zacząłem instalację i… bum! Błąd, pół gry musiałem ściągać z uroczej platformy Steam. Po tym jak udało mi się w końcu zainstalować grę moim oczom ukazało się stylowe Menu chociaż było już w nim widać tendencję do ,,kafelkowania” wszystkiego. Na wzór Rome I w tle była animacja przedstawiająca walkę w spowolnionym tempie jakiś oddziałów, bodajże armii USA. W moim wypadku na pierwszy ogień nie poszedł RON, o nie… coś zupełnie z drugiej strony barykady a mianowicie carska Rosja.

Pomijając jakiekolwiek samouczki postanowiłem że sam będę się uczył mechaniki gry, technologii które są nowością w serii oraz bitew morskich co już w ogóle sprawiało że szczęka na podłodze się znajdowała (chociaż sam po czasie jakoś nie przepadałem za nimi) samoczynnie.

Mapa świata nie przypadła mi specjalnie do gustu, te pastelowe kolorki biły po oczach swoją słodyczą co średnio przekładało się na klimat, jednak ogromny plusem była wielka mapa, bo działania wojenne mogliśmy prowadzić na wyspach na ocenie atlantyckim, w Ameryce Północnej, w części Południowej a także co było zupełnie niespodziewane, w Indiach. Ale wracając do mojej pierwszej kampanii! Otóż wprowadzono pewne zmiany według mnie na lepsze np. gdy nasza armia chciała przejść przez neutralne terytorium innego państwa musiała prosić o pozwolenie na przejście lub wypowiedzieć wojnę ( dodajmy że wreszcie, bo w Medievalu i innych częściach nic tak nie irytowało jak włóczące się wszędzie armie neutralnych państw).

Pierwszą bitwę jaką stoczyłem była bitwa ze Szwedami o St. Petersburg vel Piotrogród vel Leningrad i mimo iż byłem zupełnym żółtodziobem to mimo przewagi liczebnej potomkowie Karola Gustawa zostali wycięci w pień… kwestia mojego zmysłu Strategossa? Szczęście? Nie, to po prostu AI na poziomie ziemniaka które pchało się pod lufy muszkietów twardo starając się doprowadzić do walki wręcz. Z każdą kolejną godziną gdy pierwsze wrażenie powoli opadało zaczęła doskwierać mi monotonia, i to nawet nie w kwestii bitew (w sumie pośrednio) ale kwestia tego że armie składały się z klonów. Każda frakcja miała piechotę liniową jako trzon swojej armii, nawet RON (sic!) co sprawiało że armie różniły się między sobą tylko i wyłącznie kolorami mundurów. Chcąc sobie nieco urozmaicić rozgrywkę postanowiłem poszukać modów, przejrzeć forum itp. Co się okazało? Że modów nie będzie, a przynajmniej takich które mogą znacząco zmienić rozgrywkę bo twórcy nie udostępnili moderom narzędzi które by na to pozwalały. Gra w pewnym momencie została żartobliwie ochrzczona Alpha: Total War co w sumie nie mijało się aż tak z prawdą bo tryb kampanii wieloosobowej został wprowadzony na zasadzie zamkniętej bety a gracze mogli się (słusznie) poczuć jak króliki doświadczalne a Empire posłużył jako eksperyment i podstawę po bardzo dobrego Napoleona.Wspominał PampaDo nostalgicznych wspomnień zapraszamy tu.

Nasze Media Społecznościowe

Reklama

zapraszamy do współpracy.

YouTube Total War

Kanały YouTube

Oficjalni Partnerzy

Reklama





Ostatnie Posty